poprzedni pierwszy następny
Snopkiewicz albo Fala, Opis obyczajów w 15-leciu.. r.XCI
Z telewizji wyzuty, z firmą bez zamówień, tylko z tym jednym letnim teatrzykiem, który pozwalał przeżyć miesiące kanikuły i zachować też jakąś namiastkę publicznego istnienia, znalazłem się w roku ’97 w kłopocie. Od likwidacji „Polonii 1” w 95, przed czwartym, aż po szósty (zarazem ostatni związany z Dziekanką) Konkurs Teatrów Ogródkowyxh coraz większe łączyłem z tą działalnością nadzieje. Jednak dwie zimy przetrwałem dzięki programom kręconym dla KBN-u. W drugiej serii mimo, że pracowałem już sam, na sprzęcie wynajętym od poznanego w Lapidarium Wróbla czyli Mirka Wróblewskiego, za to ze znakomitym operatorem dawnej kroniki filmowej Staszkiem Plewą – zarobiłem już mniej. Na dodatek część pieniędzy straciłem inwestując w realizację dwudniowych zdjęć w Piwnicach z Wolszczanem.
Jeszcze próbowałem trzymać się mediów. W ostatnim etapie „Polonii 1” poznałem Stefana Truszczyńskiego byłego szefa 1 pr. TVP zajmującego się w tym momencie tamże archiwami. Ten skontaktował mnie z zapraszanym przeze mnie do programów z cyklu „Telewizja w Pokoju” Jackiem Snopkiewiczem. I … panowie stwierdzili, że wykorzystają moje umiejętności taniej i szybkiej pracy nabyte u Włochów. Snopkiewicz powiedziła mi wprost – żeby posiać trochę paniki w zbiurokratyzowanej Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, której własnie po raz drugi został szefem.
Mianowanego w październiku 2009 roku już po raz trzeci szefem pionów informacyjnych TVP Jacka Snopkiewicza osobiście poznałem bodaj w roku 1994. Było to w warszawskim hotelu Mariott podczas promocji „Aqua Minerale”. Były szef TAI wcinał lunch wraz z Aleksandrą Jakubowską. Ola ( tak tak, przecież to koleżanka z mojego: Boniego, Urbańskiego, Marka Karpińskiego – roku polonistyki) – była już poza TVP. Pracowała ze mną w jednym koncernie. Jako naczelna redaktor afiliowanego przez Grauso przy Życiu Warszawy kobiecego pisma „Femina”. Snopkiewicz – zmarginalizowany, zaczynał tworzyć tzw. Akademię Telewizyjną, z którą ja z kolei byłem od 2007 do 2009 roku związany.
Snopkiewicza obserwowałem jednak od dawna. Zapamiętałem z telewizyjnej transmisji z IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR w czasie karnawału 1981 roku obraz energicznego 40 latka, delegata TVP, organizatora szukających porozumienia z Solidarnością, tzw. partyjnych „struktur poziomych”. Potem oczywiście kontestatora, pierwszego szefa Wiadomości w „naszej” telewizji Andrzeja Drawicza.
ATK z Jackiem Snopkiewiczem i Krzysztofem Bobińskim
Zaproszę go nie raz do mego programu w NTW, gdzie będzie o tych heroicznych czasach opowiadał. Jednak z czasem – coraz mniej swój, o czym boleśnie się przekonałem. Snopkiewicz pracy dla mnie nie miał czy nie chciał mieć lecz zaproponował bym jako producent zewnętrzny wykonał trzy newsy dla wiadomości. Uzgodniliśmy tematy. Dotyczyły: nowych bankomatów, jakiś systemów alarmowych , a także działań osłonowych dla likwidowanych województw w czym ( również con amore czyli bez kasy, pomagałem Krzyśkowi Murawskiemu, który został właśnie wicedyrektorem departamentu Struktur Państwa w zlikiwdowanym przez rząd PISu w 2006 roku Rządowym Centrum Studiów Strategicznych. ). Gdzieś pędziliśmy, gdzieś podwoziłem Truszcza w okolice Otwocka, by w momencie szczerości usłyszeć:
– Podoba mi się, twoja firma, podoba mi się twój samochód, w ogóle ten układ mi się podoba.
J.Snopkiewicz, J.Onyszkiewicz, M.Chojecki, A.Drawicz i ATK
A układ był najprostszy. Pogonić „kota” ! Jeśli sobie taki facecik, co pracował w telewizji u pirata wyobraża, że może być producentem czy choćby pracownikiem wielkiej państwówki, to niech się na własnej skórze przekona, poparzy paluchy – przestanie przynudzać. Na kontaktach z tymi pożal się Boże – fachowcami, na wynajmie kamery, montażu trzech newsów, których pewnie nawet nie obejrzano, nie mówiąc o skierowaniu do emisji czy zwrocie kosztów, jakiś innych przysługach, straciłem dobrych kilka tysięcy złotych – potraktowany mniej więcej jak „rekrut” przez „Falę” … Z Włoch wyniosłem inne doświadczenia ale – co kraj to obyczaj.
Ten czas – poczynając od roku 1997: całe to czterolecie, nieprzerwanej aż po rok 2001 kadencji Jerzego Buzka i AWS-u, w pierwszym odruchu potraktowałem jako powrót do władzy formacji obywatelskiej, która wywalczyła wolną Polskę. Ten czas przyjdzie dziś nazwać okresem schyłku. Schyłku wieku, tysiąclecia i początku końca naszych marzeń. Rok 1997 to przecież także uchwalenie 2 kwietnia Konstytucji RP z przypominanym przeze mnie z katońskim uporem artykułem 54 pkt. 2 sankcjonującym koncesjonowanie, a zarazem znaczącym kres wolności mediów elektronicznych w Rzeczpospolitej. Był to zarazem koniec moich związków z mediami. Zdecydowałem się na rolę urzędnika.
Wtedy ( w 1998 roku) – wygrałem konkurs na Dyrektora Szpitala Św. Ducha. Utrzymałem się na stanowisku bodaj z pół roku. Padłem na froncie politycznej utarczki reformowanego samorządu, wchodząc w konflikt z inercją instytucji kultury. Krótko, ledwie trzy miesiące końca roku 1999 dane mi było pracować w niszczonym przez „naszych” Cenrtum Prasowym Polskiej Agencji Informacyjnej, gdzie poznałem siłę destrukcji, którą wnoszą połaczeni w tandem Krzysztof Czabański z wsławionym w walkach z Wałęsą Krzysztofem Wyszkowskim.
Nie wiele dłużej – rok bodaj ( na przełomie 2000/2001) dane mi było wykładać w Wyższej Szkole Dziennikarstwa, skąd trzeba było odejść niemal w dzień po zwolnieniu Rektora Antoniego Kamińskiego. Ostatnią moją medialną posadą było zarządzanie w tym samym sezonie – po Andrzeju Goszczynskim i Joli Kessler Centrum Monitoringu Wolności Prasy przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich.
We wrześniu 2001 lizałem finansowe rany po X Konkursie w Ołtarzach. Nic mi nie przyszło z tych czterech lat rządów, których ideę najlepiej jednak podsumował Jarosław Kaczyński hasłem TKM. (Teraz k… My). Niestety, choć czasem rzucę grubym słowem, nie byłem się już w stanie z tym zaimkiem utożsamić. Od Mirka Chojeckiego otrzymałem podpisane przez Jacka Kuronia zaproszenie do Konstancina na 25 lecie KOR-u. Spotkanie odbywało się na dzień przed wyborami, w których na kolejne cztery lata władza został oddana w ręce cynicznych aparatczyków spod znaku baronów Leszka Millera. Stopniowo wyzbywałem się złudzeń.
Chojecki właśnie tworzył ostatnie, jeśli nie jedyne w pełni udane dzieło swego życia czyli neo–ZBOWiD pod tytułem „Stowarzyszenie Wolnego Słowa”. Do organizacji się zapisałem. Kwit Kuronia wśród papierów do przyszłej renty czy emerytury trzymam. Tańczyć i pić na ruinach marzeń o III Rzeczposplitej nie byłem już w stanie. Zostałem z gęsiami w Ołtarzach-Gołaczach, póki nie zostałem wezwany przez Mirka ówczesną żonę – czyli Jolę Kessler.
Jola Kessler
Wtedy wróciłem do Warszawy by początkowo jako zastępca dzisiejszej pani konsul w Szwajcarii, dzieło Andrzeja Goszczyńskiego – twórcy CMWP – kontynuować. Zaangażowałem się w tym czasie w działania związane z przygotowywaną przez Rząd Millera „Ustawą medialną”. Naturalną. acz nigdy nie artykułowaną konsekwencją uchwalenia punktu drugiego artykuł 54 Konstytucji było wszak dążenie do spetryfikowania mediów. Działania szły trójtorowo. Z jednej strony w kręgach lewicy i ludzi Roberta Kwiatkowskiego pojawiły się, głoszone przez Jacka Snopkiewicza, także w moich programach z cyklu „Telewizja w Pokoju”, głosy o konieczności ograniczeniu dostępu do zawodu dziennikarza. Czyli stworzenia rodzaju zawodowej gildii chroniącej mistrzostwo lecz także dostępu niepowołanych do środków masowej komunikacji.
Andrzej Goszczyński (ur.1957 - zm. 2006)
Inni, z twórcami Centrum Monitoringu Wolności Prasy: Andrzejem Goszczyńskim i profesorem Andrzejm Rzeplińskim
Andrzej Rzepliński
tworząc swój projekt ustawy o Prawie do Informacji marzyli sobie urząd wielkiego inkwizytora, zaopatrzonego w kompetencje wykonawcze, którego zgodnie z poetyką ministerstw Orwella nazwali: Rzecznikiem Wolności Informacji.
Wreszcie, tak przez Lwa Rywina nazwana Grupa Trzymające Władzę, dążyła do takich zmian w Ustawie medialnej, które ograniczą prywatną własność i zmniejszą konkurencję w mediach.
Z Afery Rywina pozostała kwestia „czasopism” i telewizji dla Michnika. Jednak podczas dyskusji nad nowelizacją Ustawy o Radiofonii i Telewizji najuważniej trzeba się było też przyglądać zapisom dotyczącym tzw. Multipleksu i prób jego koncesjonowania. Przedstawiciele Telewizji Kablowych słusznie już wtedy zwracali uwagę, że proponowane zapisy dotyczące tej sfery stanowią naruszenie prawa handlowego i ingerencję w zasady gry wolnorynkowej. Przede wszystkim jednak mogą się okazać wstępem do regulacji rynku internetowego. Rynku, który już jest przekaźnikiem radia i prasy, a w coraz większym stopniu także i telewizji, a który wraz z pojawianiem się nowych, niekomputerowych powszechnie dostępnych i tanich końcówek internetowych ( dekodery cyfrowe, czytniki e-book i mp3) staje się dziś praktycznie totalną formą dystrybucji słowa, dźwięku i obrazu.
Rynek internetowy będzie się musiał, co naturalne skonsolidować i skoncentrować. Jednak tutaj, podobnie jak na rynku cyfrowych częstotliwości satelitarnych nie można już mówić o jakimkolwiek limicie dostępnych kanałów dystrybucji, które sankcjonowałyby ich koncesjonowanie.
Obrona swobody rynku internetowego, prywatnej własności, zabezpieczenie prawa do swobodnego wyboru informacji i nieograniczonego prawa jej udzielania, odrzucenie jakichkolwiek koncesji na rynku mediów elektronicznych, jest jedyną formą uchronienia demokracji: tego, co własne czyli – nasze.
Katarzyna Synowiec
Sesję poświęconą Ustawie Medialnej z udziałem Roberta Kwiatkowskiego i Piotra Niemczyckiego współorganizowaną przez kierowane przeze mnie Centrum Monitoringu Wolności Prasy, z Jankiem Skórzyńskim, ówczesnym zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” zorganizowałem już z pomocą Kasi Synowiec, którą w pewnym sensie otrzymałem w spadku od premiera Buzka.
Bowiem w trakcie drugiego czy trzeciego pobytu w Częstochowie nagle zmieniły się plany premiera i okazało się, że muszę wracać do Warszawy – pociągiem. BOR-owy kierowca odwiózł mnie uprzejmie na dworzec. Wskoczyłem w ekspres niemal w biegu, by w przedziale spotkać kolejne wcielenie Hermiony czyli przystojną, ambitną, rezolutną Katarzynę Synowiec, jak się po kilku minutach rozmowy okazało studentkę nauk politycznych w Warszawie.
Pociąg pędził jak burza. Nadzieje wracały – jak fala…
CDN.
Csatówna & Co – czyli kompleks Hermiony, Opis…r.XCII
Share on Facebook