Wszystko to byli znajomi. Bo jakoś tak jest z biegiem lat i dni, że wszyscy się znamy.
Poruszaliśmy się więc w sferze towarzystwa. Edka Wojtaszka, syna Emila – wieloletniego ambasadora PRL we Francji, ministra spraw zagranicznych za późnego Gierka, (od 2.XII.1976 – do 24.VIII.1980) poznałem jeszcze w walterowskich czasach na starym Dworcu Głównym przy Żelaznej, gdy – w 1964 roku – szczepiono nas na cholerę, co wybuchła właśnie we Wrocławiu.
Szliśmy pamiętam jak dwaj skazańcy peronem. Rozmowa szybko zeszała na poezję, akademie, teatr którym obydwa dziesięciolatki się interesowały:
– Pierwszy raz na obóz spytał mnie Edek,
– Tak. Pierwszy – odparłem:
-To trzymajmy się razem.
Niestety, rozdzielono nas do różnych kampusów, więc tylko czasem spotykaliśmy się potem w drodze do stołówki, czy wracając z obiadu i przy myciu menażek piaskiem w wodach Siecina, próbowaliśmy powrócić do przerwanej rozmowy o teatrze.
Więcej w wydaniu książkowym:
Tagi: Konarowski, Ojciec (a.kijowski), Paszyński, rzepczak, Wojtaszek