Rozdz. CXLII – Mit wspólnoty. Z Lechem Kaczyńskim na Frascati

To chyba oczywiste. Szukałem wspólnoty. Podobnych sobie Tych, których akceptuję i którzy akceptacje mi zapewniają. Mój ojciec – mój „Bóg samoświadomości” jak sobie tego sam zażyczył [1]zafundował mi wykorzenienie z rodzinnej krakowsko-mieszczańskiej wspólnoty, zbiegł przed nią do Warszawy. Dla kogo? – Twierdził, o sobie że :” nie interesowała  mnie ani literatura jako piękność, ani myśl jako mądrość, ani historia jako dramat, ani społeczeństwo, jako istność, która mnie potrzebuje; wszystkie te dziedziny oglądałem dotąd z daleka i dotykałem ich po wierzchu, badając o ile mogę w nich wybić się i zdobyć uznanie.” [2]

Czy ten sam grzech i ja mam na sumieniu ?  Grzech nie autentyczności ? – Jednak nie sądzę. Przy całej samoświadomości, którą mój Bóg-Ojciec krępuje wszelkie me działania to, co mi się w życiu przydarzyło autentycznego to była ta ogródkowa wspólnota. Te starsze panie, podstarzali lowelasi, spacerowicze.  …

Tagi: , , ,

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.