Rozdzz. LXXXIII – Chojecki i Komar czyli co nam zdrady…

poprzedni pierwszy następny

I zbudowali ten gmach, gdzie kolumny

Są charaktery.

A każdy sam jest, i że sam, to dumny,

Król swojej sfery

(C.K.Norwid „Do Pani na Korczewie” – 10)

Słońce przebiło się przez zasłonę. Na Długiej miałem piękne, jasne, przestronne mieszkanie. Położone na posesji dawnego konwiktu Teatynów sprawiło, że miałem wrażenie iż mieszkam w tym kubie przetrzeni, gdzie kształcił się był Stanisław August Poniatowski – absolwent tej szkoły. Był jeszcze jeden balkon, gospodarczy skierowany w stronę północy ku wieży Intraco. Z okien było widać wznoszący się po dwudziestoletnich perturbacjach ze śladami po Synagodze Błęktny wieżowiec. Nieco na  południowy-wchód płaski dach Teatru Wielkiego. W tle wieżyce pałacu

Długa od strony Freta  z Kolegium  Teatrynów w perspektywie po prawej stronie ulicy

Długa od strony Freta z Kolegium Teatynów w perspektywie po prawej stronie ulicy

Kultury. Dalej zza dwóch wysokich topoli wyglądała Kolumna Zygmunta. A w tle jakieś szare świeciło w perspektywie sinej – Miasto Stare…

Słońce świeciło, ogrzewało zamykaną loggię i moją drogę z domu do parkingu na ulicy Bugaj, gdzie trzymałem mojego steranego Malucha. Biegłem mimo najmniejszego domku w Warszawie, w którym kupowałem gazety. Czasem przysiadałem przy kawiarence „Pana Michała”. Tam, niby prawdziwy żabojad zamawiając „un express’ szybko przerzucałem gazetę by już w pracy nie napawać się na oczach kolegów z Newsroomu satysfakcją z odnajdowania swego nazwiska obok coraz to nowych telewizyjnych programów.
Spotkanie z Michałem Komarem u Büchnera zaowocowało poznaniem daty castingu do Nowej Telewizji Warszawa.


Tagi: , , , , , ,

Dodaj odpowiedź

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.