poprzedni pierwszy następny
Siegiej Szawarzyński zmierzył się z losem. Jakikolwiek wyrok wydadzą nań świat i zaświaty o małoduszność nie można go oskarżyć. Rosjanin nie ma kompleksu. Tak naprawdę nie potrzebuje cudzego języka ani innej kultury. On ma cały świat za swój. Jest razem pożądliwy i pokorny. Pragnie wiele ale i szanuje wielu: ze swoją władzą, z systemem w którym wyrósł na czele. A jeśli w świat rusza to nie po to by uciekać od Ojczyzny. Żaden Rosjanin nie wygłosi Anty-Inwokacji Gombrowicza z TransAtlantyku. Rosjanin nie szuka poza Rosją wolności. On chce świat podbijać. Nie przyswaja innej kultury ani języka lecz jeśli nawet opanuje cudzą mowę to po to by własne myślenie i rosyjską literaturę zachwalać.
Teatr "Ptak"
Pokora, pożądliwość i bezmiar rozpaczy to mimo wszystkich słowiańskich podobieństw zasadnicza różnica między hardymi Polakami, którzy sami sobą pomiatają, a Rosjanami, którzy zdają się nam Polakom irracjonalni, gdy zaczynaja mówić o Wielkiej Rosji i swojej niepowtarzalnej duszy. Słychać to w cytowanej w poprzednim rozdziale mowie Obrońcy Fietiukowicza spisanej przez Dostojewskiego. Ale ten ton pojawi się praktycznie w każdym kontakcie z Rosjaninem. Będzie brzmiał w wypowiedziach wspominanego Szaszki Gurjanowa, który w „Polsce w oczach innych” będzie przekonywał, iż to Rosjanie pieriestrojką, a nie Polacy Czerwcowymi Wyborami zapoczątkowali ruch, który doprowadził do zjednoczenia Europy. Zwróci na to też uwagę słusznie, co nie znaczy sprawiedliwie na Salonie24 mój czytelnik podpisujący się ‚Rezystor’ zauważając: „Profesor był miły dopóki rozmowa nie zeszła na politykę Rosji. Co ten profesor opowiadał. Tak zażartego nacjonalisty jeszcze w życiu nie widziałem. Ruś – Święta Ruś ponad wszystko.”
To uznanie własnej wartości, sen o potedze, idea imperialna, której polskie naznaczone stygmatem obcości elity odmawiają naszemu narodowi stanowi o swoistym podobieństwie Supermocarstw: Kraju Rad i Państwa Stanów.
Pierwszy raz odczułem to jeszcze w ’94 roku zaproszony na kilka dni do Lexington. Tam oglądając hale przekształacającej się właśnie w Lexmarka ( w ramach polityki antytrustowej) fabryki drukarek IBM spostrzegłem nad bramą cytatę brzmiącą mniej więcej – oczywiście po angielsku: jak „ wytrwała praća budujemy przyszłość narodu”. A był ten tekst fragmentem jakiejś wypowiedzi dyrektora IBMowskiej fabryki o dźwięcznym nazwisku – Marx – bodaj Otto czy może Michael’a. Toteż patrząc jak Sierioża Szawarzyński przeksztalca „zał” w „hall”, wspomniawszy Amerykanów co tak naprawdę w wielu sferach wprowadzają w życie radziecką utopię brzmi mi jeszcze w uszach komentarz rosyjskiego dziennikarza, z którym lecąc z Atlanty do Lexington, tę jednopiętrową Amerykę oglądałem . Patrzyłem z zainteresowaniem, a Wołodia wzdychał z mieszaniną zazdrości i powątpiewania „Ech strana ! Dla żyzni strana”. Nie rozwiążę tak pokrótce potężnego dylematu. Zamiast podsumowania zanućmy wspólnie z Jackiem Kaczmarkim: „W Amsterdamie”:
A ja na to – Kreml w niebo śle rakiety
Bez wysiłku wielkich rzek zawracam bieg
Żal mi ciebie lecz niestety
Również trudny kunszt baletu
Najlepiej posiadł on na planecie tej.
Szczerze mówiąc nie podnieca mnie ani rosyjski ani amerykański imperializm. Cały jestem z Wiednia i z Paryża. Jak i mój ogródek nawiązujący do kopenhaskiego Tivoli, paryskich Tullieries, guinguettes gdzieś w Normandii czy nad Sekwaną. I taką właśnie gęgetkę w środku miasta stworzyłem w 2001 roku. Było to amatorskie, tymczasowe, parciane. I jako takie podobało się ministrom i radnym, co nagle u mnie mogli ( jak ten Kalisz) poczuć się swobodniej. Niby jeszcze w garniturze ale już zrzuciwszy marynarki i w koszuli z krótkimi rękawami.
Rozdz. LXIX – Emilian Kamiński i inni Jaskiniowcy
CDN
Share on Facebook