Wpisy otagowane ‘media’

Rozdzz. LXXXIII – Chojecki i Komar czyli co nam zdrady…

piątek, 2 październik 2009

poprzedni pierwszy następny

I zbudowali ten gmach, gdzie kolumny

Są charaktery.

A każdy sam jest, i że sam, to dumny,

Król swojej sfery

(C.K.Norwid „Do Pani na Korczewie” – 10)

Słońce przebiło się przez zasłonę. Na Długiej miałem piękne, jasne, przestronne mieszkanie. Położone na posesji dawnego konwiktu Teatynów sprawiło, że miałem wrażenie iż mieszkam w tym kubie przetrzeni, gdzie kształcił się był Stanisław August Poniatowski – absolwent tej szkoły. Był jeszcze jeden balkon, gospodarczy skierowany w stronę północy ku wieży Intraco. Z okien było widać wznoszący się po dwudziestoletnich perturbacjach ze śladami po Synagodze Błęktny wieżowiec. Nieco na  południowy-wchód płaski dach Teatru Wielkiego. W tle wieżyce pałacu

Długa od strony Freta  z Kolegium  Teatrynów w perspektywie po prawej stronie ulicy

Długa od strony Freta z Kolegium Teatynów w perspektywie po prawej stronie ulicy

Kultury. Dalej zza dwóch wysokich topoli wyglądała Kolumna Zygmunta. A w tle jakieś szare świeciło w perspektywie sinej – Miasto Stare…

Słońce świeciło, ogrzewało zamykaną loggię i moją drogę z domu do parkingu na ulicy Bugaj, gdzie trzymałem mojego steranego Malucha. Biegłem mimo najmniejszego domku w Warszawie, w którym kupowałem gazety. Czasem przysiadałem przy kawiarence „Pana Michała”. Tam, niby prawdziwy żabojad zamawiając „un express’ szybko przerzucałem gazetę by już w pracy nie napawać się na oczach kolegów z Newsroomu satysfakcją z odnajdowania swego nazwiska obok coraz to nowych telewizyjnych programów.
Spotkanie z Michałem Komarem u Büchnera zaowocowało poznaniem daty castingu do Nowej Telewizji Warszawa.


Rozdz. LXXXII – „PAX” z „Telegrafem” czyli co może Hagmajer

sobota, 26 wrzesień 2009

poprzedni pierwszy następny

Wróciłem do moich baranów. A raczej jednego zodiakalnego baranka, który zameldowawszy się na świecie, w primaaprilisowy śmigus dyngus roku poprzedniego, dokładnie w dniu, w który opublikowałem mój wywiad z Herbertem w „Tygodniku Solidarność”, teraz właśnie zbierał się do nauki chodzenia. Trzeba mu było poświęcić nieco czasu, więc z nosidełkiem z przodu lub z tyłu wędrowałem i przemieszczałem się po mieście w poszukiwaniu pomysłu na dalsze konsumowanie świeżo odzyskanej wolności.

Jak wspominałem z „Nowego Świata” nie odszedłem sam. Co się rzadko zdarza w ślad za mną opuścili lokal przy Białobrzeskiej wszyscy moi pracownicy włącznie z Anią Kowalską. Czując się za nich odpowiedzialny postanowiłem sam stworzyć pismo.



CDN

Rozdz. LXXXI – Adam Kinaszewski czyli cisza nad trumną !

środa, 16 wrzesień 2009

poprzedni pierwszy następny

Wyszedłem na Białobrzeską na tyłach Kopińskiej hali i pierwszy raz od pół roku rozejrzałem się po świecie bożym. Zna to uczucie każdy, kto dał się pochłonąć bez reszty jakiejś fascynacji. A „Nowy Świat” był taką. Te pół roku, licząc z czasem wydawania numerów próbnych spędziłem w istnym obłędzie starając się podołać wszystkim miłym skądinąd obowiązkom, które przed czterdziestką na mnie spadły. Pierwszy raz zostałem ojcem. Starałem się więc mimo całego zawodowego szału pamiętać o rodzinie. Żona nie pracowała, ja zaś -zatrudniwszy panią do pomocy- próbowałem się punktualnie przedzierać około trzeciej do domu na obiad.  Potem zaś pokonując korki na Towarowej zdążyć na popołudniowe kolegium. Było to tak trudne, że prawie nie wykonalne. Nie sposób dotrzymywać zobowiązań w kraju, w którym nikt nie szanuje cudzego czasu, każdy szef uważa, że ma prawo dowolnie zmieniać ustalenia z podwładnymi, każdy podwładny uważa, że zawsze ma prawo zawracać głowę szefa, a nade wszystko nie ma ustalonych godzin początku pracy, jej końca ani pory jadania obiadów. Co o tym myślę napisałe w odpowiedzi na ankietę „Spotkań”, a potem starałem się żyć życiem przedstawiciela klasy średniej. Ba – nawet jakiś certyfikat dostałem.

"Spotkania"

"Spotkania"

„Takie były zabawy, spory w one lata…”. Zajęć miałem sporo. Od maja 90 roku byłem radnym, Przewodniczącym Komisji Kultury i Oświaty warszawskiego Śródmieścia. Wiedząc jednak, że praca zawodowa będzie dla mnie ważniejsza od radcostwa zadbałem o to jeszcze na pierwszym posiedzeniu, by zebrania Rady nie odbywały się w czasie pracy. We wtorki o 5 PM bywałem więc w gminie. Byłem też wiceprzewodniczącym Prezydium Sejmiku Samorządowego, którego niemal wszyscy członkowie pragnęli jakoś zawodowo przytulić się do samorządu. Tam zatem wymogłem by posiedzenia toczono o zabójczej dla mnie ósmej rano tak bym docierał na kolegia.


Rozdz. LXXX – Piotr Wierzbicki i „Nowy Świat”

poniedziałek, 14 wrzesień 2009

poprzedni pierwszy następny

Śmiałek nieśmiały

Pan Piotr jest chyba człowiekiem nieśmiałym. Raczej milczącym, zdystansowanym, ironicznym. Pisał felietony w „Literaturze” Gustawa Gottesmana, w której debiutowałem, potem w „Tygodniku Powszechnym”. W „Tygodniku Solidarność”  zdaje się formalnie pracował w moim dziale lecz jego głównym zadaniem było pisanie felietonu na ostatnią stroną.  Pozyskanie przeze mnie dla już post-kaczego Tygodnika Herberta odbiło się na tyle dużym echem, że Wierzbicki, który do wylewnych nie należy na kolegium publicznie mi gratulował. A do mnie:  autorzy walili drzwiami i oknami. Każdy chciał mieć ze mną wywiad niezależnie od tego czy mieszkał w kraju czy za granicą. Z Paryża nadciągali reemigranci. Zrobiłem

Mirosław Chojecki w Paryżu - 1984

Mirosław Chojecki w Paryżu - 1984

wielką rozmowę z mieszkającym jeszcze w Paryżu Mirosławem Chojeckim, którego pozycja naonczas porównywalna mogła być tylko do roli Michnika. Ba – zdawał się nawet ważniejszy. Michnik to była tylko prasa. Chojecki wracał z Paryża z projektem Niezależnej Telewizji Polskiej, antenami satelitarnymi. Istną wieżę Babel ustawi wnet na Wiejskiej w  „Czytelniku” z monitorów Thompsona. A więc Chojecki i odwiedzająca Polskę rosyjska dysydencka poetka Natalia Gorbaniewska,

Natalia Gorbaniewska

Natalia Gorbaniewska


Rozdz.LXXVII – Po czemu wolność wypada mediom

czwartek, 10 wrzesień 2009

poprzedni pierwszy następny

Gdy rozum śpi – budzą się upiory. Jeśli ktoś jeszcze w to wątpi niechaj przeczyta … cokolwiek. Ot choćby uzasadnienie wniosku ministra Grada, by zbadać prawidłowość powołania Rad Nadzorczych TVP i Radia jako, że  …pominieto w nich numery PESEL i..,.od 7 lat, od roku 2002, który opowiadam każdy dzień przynosi nową rewelację.

Wszystkie środowiska opiniotwórcze mają w tym zasługę, że przez pierwsze trzynaście lat po 1989 roku panowała w Polsce faktyczna wolność słowa. Stało się tak mimo, a może właśnie dzięki temu, że stan prawny był tak zły, iż nikt restrykcyjnego prawa nie honorował. Była to dla Polaków z natury chętniejszych buntom niż praworządności sytuacja twórcza, która zaowocowała burzliwym rozwojem rynku prasowego i radiowego.

Czy jednak istniała kiedykolwiek w środowisku solidarnościowej opozycji demokratycznej zgoda na podporządkowanie mediów systemowi rynkowemu? Mocniej zapytam – czy uznając, iż demokratyczny rynek ekonomiczny polega na wolnym handlu, a przekupień ze stadionu X-lecia nie jest spekulantem czy zgodziliśmy się zarazem, by również informacje, sposób ich redagowania, poglądy wreszcie stały się przedmiotem handlowej wymiany, a o wartości mediów decydował rynek czyli klient, czyli obywatel ?



Rozdz. LXXV – Błogosławione niech będą Koncesja i Regulacja

niedziela, 6 wrzesień 2009

poprzedni pierwszy następny

Tak głęboko uwierzyłem w roku 1989, że wolnośc słowa stała się ciałem, że wciąż przecieram oczy, gdy czytam uzasadnienia konieczności poddawania mediów elektronicznych koncesjonowaniu czy procesowi zezwoleń. A przecież w podstawowych dokumentach wolnościowych jednoznacznie zapisano:


Rozdz. LXXIV – Niesprawiedliwość sądu i bezkarność prasy

sobota, 5 wrzesień 2009

poprzedni pierwszy następny

Niesprawiedliwość sądu i bezkarność prasy

Są tacy ludzie, których życie realizuje się w społeczeństwie. Tyle czujemy się warci ile znaczą nasze nazwiska. Poklask, publiczne wyróżnienie  – wszystkim: sądowym, prasowym, administracyjnym osobom często zastępują majątek. Nie ważne co mówią mawiała moja babcia, byle głośno i z nazwiskiem. Gatunek ludzi spełniających się w życiu publicznym na użytek tej anegdoty niech będzie nazwany jastrzębiami. O jastrzębiach wolno wszystko wiedzieć: Wynika to wprost z 61 artykułu Konstytucji RP, który głosi


Rozdz.LXXIII – Rok Lwa czyli GTW

piątek, 4 wrzesień 2009

poprzedni pierwszy następny

Naważniejszym rokiem mego życia był niewątplwie rok 1981. Gdy się skończył 13 grudnia zaczął sie rok 1982 – bodaj najsmutniejszy. Udałem się wówczas pamiętam do funkcjonującego wciąż pod dyrekcją Hanuszkiewicza Teatru Narodowego na „Pana Tadeusza”. Zofia Kucówna mówiła wstęp do księgi XI. „O roku ów…”. Płakałem rzewnymi łzami. Tak rzewnymi, że od tego dnia po dziś: bywałem u dyrektorów Torończyka i Skotnickiego,  na zapleczu, we foyer, ba nawet produkowałem spektakl na Scenie Przy Wierzbowej. Ale progu Głównej Sali Teatru Narodowego – nie przekroczyłem. Jakoś się nie złożyło… Drugim takim czasem, drugą wiosną było opisywane tu 15 lecie, które zaczęło się po roku 1989 „dotąd lubią starzy o tobie bajać, dotąd pieśń o tobie marzy”. Kiedy zaczął się zmierzch ? Bodaj czy nie w równe dwadzieścia lat później. W roku 2002. Z rokiem Lwa.

Naważniejszym rokiem mego życia był niewątplwie rok 1981. Gdy się skończył 13 grudnia zaczął sie rok 1982 – bodaj najsmutniejszy. Udałem się wówczas pamiętam do funkcjonującego wciąż pod dyrekcją Hanuszkiewicza Teatru Narodowego na „Pana Tadeusza”. Zofia Kucówna mówiła wstęp do księgi XI. „O roku ów…”. Płakałem rzewnymi łzami. Tak rzewnymi, że od tego dnia po dziś: bywałem u dyrektorów Torończyka i Skotnickiego,  na zapleczu, we foyer, ba nawet produkowałem spektakl na Scenie Przy Wierzbowej. Ale progu Głównej Sali Teatru Narodowego – nie przekroczyłem. Jakoś się nie złożyło…