Urbański jednak dobiegł … acz po miesiącu. I załapał się na wieczór przyjaźni polsko – rosyjskiej. Jeszcze wiosną otrzymałem tajemniczego meila z rosyjskiej miejscowowści Ivanovo z propozycją zagrania adaptacji słynnych „Oświadczyn” Czechowa nazwanych przez artystów teatru „Ptak” – Pasje pod brzozami.
„Oświadczyny”, przypomnę to ten słynny żart sceniczny (nb. bardzo często grany jako egzamin w ramach scen na II, III roku w szkołach teatralnych) – historia nieporozumień, można powiedzieć komedia omyłek, w której nad realizacją marzenia Ojca – Stiepan Stiepanowicza Czubukowa (Viktor Łobaczow) o małżeństwie Natali Stiepanowny Czubukowej – tu zagrała ją Tatiana Griszanina – Shawarinska, triumfuje (pozornie jednak tylko) małastkowość, zawziętość, krótkowzroczność.
Iwan Wasiliewicz Łomow w wykonaniu i reżyserii Sergieia Shawarinsky’ego [ Шаваринский Сергей ] nie był nareszcie żałosnym parafialnym patafianem. Lecz wesołym, autoironicznym, niezręcznym nieco – marzycielem. Był taki, jakim okazał się Siergiei. Aktor, reżyser, choreograf. Ich „wołowe łączki” jak lubię nazywać tę sztukę nie były nadto charakterystczne, były lekkie i romantyczne. Gdy w końcu po drugim sporze ( pierwszy był o własność wołowych łączek, drugi o ułożenie psa myśliwskiego) dochodzi do ożenku to nie jest zwycięstwo kołtunerii lecz życia: Hу, начинается семейное счастье! Шампанского! – w niezapomniany sposób podsumuje komedię Viktor Łobaczow grający Чубуковa.
„Pasje pod brzozami” bo tak artyści z Ivanowa nazwali ten spektakl ukazywały to, co naprawdę tkwi w jednoaktówce Czechowa: miłość i szacunek do tych ludzi, którzy spędzą życie jak spędzą. Ale najlepiej jak im na to świat pozwoli. Którzy – zrobią z Ivanova Hollywood, objadą świat na rowerze, zasadzą prawdziwe podmoskiewskie brzozy w centralnym parku Warszawy, pod którymi będą pić piwo ( i także coś z piętnaście razy mocniejszego) śpiewając z grającym na gitarze ministrem rządu Jerzego Buzka i Kościelnym z serialu Plebania – Beatlesów, Młynarskiego i Okudżawę!.
Tak było ! Wydawało mi się do tego wieczoru, że jestem barwny, a może i pomysłowy. Ale fantazja Siergieja przeszła najśmielsze oczekiwania. Wtedy w 2001 roku pojawili się w Warszawie na moim pikniku pod ambasadami. Przyjechali w sumie na tydzień. Przedzierali się autobusami i pociągami osobowymi. Podbili wszystkich. Nagrodę Wielką Ogródkową ( 9 tys. zł wypłacałem im w dolarach, a wielkie to były dla nich pieniądze) nagrodę tę otrzymali „Za świetne aktorstwo, precyzję, lekkość, dowcip, inscenizację oraz kreacyjne wykorzystanie muzyki do tekstów Czechowa.”. Przedtem prośbą, groźbą i najłagodniejszą perswazją zmusili mnie bym objechał okołowarszawskie szkółki leśne bo jak „pod bieriozkami” to Pod Brzozami – wychowani na Konstantego Stanisławskiego „twórczym procesie przeżywania” nie wyobrażali sobie gry na świeżym powietrzu bez prawdziwych podmoskiewskich brzózek.
– Przywiążą się do mnie. Za rok Tania i Sergiej ( przed 11 KTO) – pojawią się w Warszawie w czerwcu. Tania gonić tu będzie Sergieja, który jakby nigdy nic wyjechawszy z końcem kwietnia ze swojego odległego 300 km na pólnoc od Moskwy Ivanowa dotarł na rowerze w połowie czerwca do Warszawy jako „Wędrujący Aktor”.