Skończył się konkurs i tak naprawdę pozostały długi. Tylko faktowi, iż nagle otrzymałem dwie interesujące prace (Małgosi Bocheńskiej zawdzięczałem świetnie płatne wykłady w Wyższej Szkole Dziennikarstwa, a Joli Kessler-Chojeckiej po jej wyjeździe na placówkę do Berna stanowisko dyrektora Centrum Monitoringu Wolności Prasy)
– tylko więc tym dwóm posadom zawdzięczałem fakt, że udało mi się przeżyć i stopniowo popłacić większość zobowiązań. Większość powiadam, bo po dziś dzień ciągną się za mną pewne w tamtych czasach powstałe zaległości. Na szczęście jednak nie wobec osób fizycznych lecz skarbu państwa, telekomunikacji, energii.
Nie tylko więc nie wyjechałem z X ogródka nową bryką, lecz – abstrahując od faktu, że jakoś utrzymałem rodzinę, opłaciłem szkołę córeczek, ich pobyt na wsi – trzeba
było jeszcze spore pieniądze do tego szaleństwa dołożyć. Musiałem się też naupokarzać.