Janusz Kijowski. Pierwszy raz usłyszałem o nim zauważywszy jakąś podpisaną ważnym dla mnie nazwiskiem recenzję filmową w wilhelmiańskiej „Kulturze”. Piśmie przez 10 lat powszechnie bojkotowanym. Gdyż zastąpiło zlikwidowany w1963 roku „Przegląd Kulturalny”. Ja wiedziałem, że „się” doń nie pisze. Debiutowałem zatem w tym samym czasie w powstałej za wczesnego Gierka i nawiązującej do tradycji „Współczesności” – „Literaturze”. Naczelnym był wprawdzie Jerzy Putrament, jednak stanowisko zastępcy otrzymał na znak gierkowskiej odwilży były naczelny „Przeglądu Kulturalnego” – Gustaw Gottesman.
No ale Janusz nie był wszak tak głęboko osadzony w środowisku. Mógł czegoś nie wiedzieć. Wnet po jego debiucie po literackiej Warszawie rozeszły się jednak niepokojące pogłoski, że to młody hunwejbin, który natychmiast stał się aktywnym uczestnikiem egzekutywy warszawskiej „Kultury” – do tragicznej śmierci w wypadku samolotowym w roku 1977 kierowanej przez Janusza Wilhelmiego.